sobota, 7 kwietnia 2012

Na... dzień dobry? :)

Hah... no tak, nawet jeśli bardzo chcę się trzymać jakiegoś swojego planu, harmonogramu, to to tak czy inaczej nie wyjdzie ^^ Oczywiście wszystko pięknie, tak jak wczoraj pisałam - nastawiłam budzik. Nie zwróciłam tylko uwagi, że przy godzinie alarmu napisane jest: pm, a nie am :D Mam 12-godzinny format zegara w telefonie. Tak więc mój budzik nie zadzwonił. Obudziłam się sama o 9.50. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się trochę. Około 10.10 weszłam do kuchni, a mama oznajmiła mi, że mam 10 minut na ubranie się, bo na 10.30 jedziemy do kościoła. Super. O hula hop nie było już mowy. Pojechaliśmy, poszłam do spowiedzi (czego strasznie nie lubię, naprawdę...), poświęciliśmy jedzenie... A po powrocie od razu zostałam zagoniona do roboty. Niestety - do kuchni. Musiałam zrobić sałatkę jarzynową... Przyznam się bez bicia - skubnęłam trochę. Na szczęście nie dużo. Wliczę to do dzisiejszego bilansu :)

Teraz mam chwilę dla siebie, bo mama poszła do sklepu, a nikt inny mnie nie pilnuje, więc mogę spokojnie wypić kawę, której nie dane mi było zrobić sobie wcześniej, i napisać parę słów do Was. Jak tylko skończę, biorę się do roboty. Oczywiście w tym roku (wyjątkowo) kuchni zamierzam unikać jak ognia. Lepiej nie kusić losu :) Szkoda tylko, że pogoda jest taka brzydka.Gdyby było przynajmniej słonecznie (o cieple już nawet nie wspomnę), miałabym więcej pretekstów do 'aktywnego spędzania świąt'. A tak moją jedyną wymówką do odejścia od stołu i poruszania się (nie licząc ciągłego sprzątania, zmywania, wynoszenia, przynoszenia) będą spacery z psem. Trzy razy dziennie, mogę wychodzić za wszystkich. I z pewnością będą dłuższe, niż zazwyczaj. Pies też będzie mieć 'aktywne święta'. Nie zaszkodzi mu to :)

Zamieszczam tu jedną z moich ulubionych od jakiegoś czasu piosenek Ot tak, żeby się trochę podnieść na duchu w ostatni dzień przed masakrą...
Buziaki! <3

4 komentarze:

  1. U mnie też jest dosyć zimno. Byłam w kościele z koszykiem, na szczęście tak bardzo nie zmarzłam, ale cieszyłabym się, gdyby wyszło słońce. Zaraz też chyba wypiję kawę albo moje kakao na słodziku :) Twój pies na pewno będzie zadowolony z tych spacerów. Ja niestety nie mam psa, ale mam rower i zrobię z niego użytek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O widzisz, piesek też skorzysta. Ja niestety tej opcji nie mogę wcielić ponieważ wystarczy, że wypuszczę psa na ogród. Jakby święta były organizowane u nas w Warszawie, pewnie bym zniknęła :D
    Ja właśnie skończyłam robić sałatkę z tuńczykiem :) i muszę przyznać, że też sobie troszkę skubnęłam. Cholerstwo jedne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze że coraz więcej z was przechodzi na blogspot :) Zapraszam do mnie też dopiero co przeszłam na Bloggera link KLIK

    Pozdrawiam i trzymam kciuki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeniosłam się na blogspota :D
    http://herbatka-earl-grey.blogspot.com/
    onet mnie wnerwiał -.-

    OdpowiedzUsuń